Więcej gestów! WIĘCEJ GESTÓW ! ! – rzekł artysta do Lucyfera
kręcąc film o końcu świata.
Taki film musi mieć wyraz, a słowa są najbardziej
upośledzonym nośnikiem treści…
No właśnie… Często rozmawiam z ludźmi o górach i jako, że
temat generalnie wzbudza wiele kontrowersji, są to rozmowy o wiele bardziej
trudne, wymagające odpowiedniej finezji i spostrzegawczości. Czasem chciało by
się przemilczeć pewne szczegóły, aby ktoś z bliskich nie dostał zawału, czasem rozmówca woli się nie wypowiadać… Podam
kilka abstrakcyjnych przykładów.
Gdy opowiadając o kolejnej wyprawie, powiem np. słowo
„Kościelec”, raczej nie powinno to wzbudzać większego przerażenia w moim
rozmówcy. To zwykła góra, jakich wiele i nie ma w jej nazwie nic bardziej złego
niż w słowie „Kozi Wierch”. Skąd więc ten paniczny lęk, pełne dramaturgii próby
powstrzymania mnie jak bym co najmniej użył słowa „K2”?
Więcej gestów! WIĘCEJ GESTÓW ! ! – rzekł artysta do Lucyfera
kręcąc film o końcu świata.
A może mówiąc słowo Kościelec, moje oczy rozświetliły
panujący w pokoju mrok, niczym latarnia morska? Może mam wypisane na twarzy, że
w drodze na ten szczyt nie wycofam się, choćby i stado niedźwiedzi stanęło mi
na drodze. Mieszanka szaleństwa i pożądania na punkcie jakiejkolwiek góry, jest
równie niebezpieczna co powszechna. Czy można nad nią zapanować? Trochę nawet
trzeba. Ale najgorsze jest to, że choć jest to sprawa osobista, o której
chciało by się nikomu nie mówić i zachować dla siebie i cholernie się tego
wstydzić, prawda wycieka z człowieka jak woda z dziurawego wiadra za sprawą
jednego spojrzenia i jest „pozamiatane”.
Z innej beczki… Gdy opowiadam o jakiejś wyprawie łączącej w
sobie elementy przygody, ryzyka, sukcesu, szczęścia, troszkę też głupoty i
brawury. Chciałbym uzyskać jakiś komentarz, cokolwiek co pozwoliło by mi
stwierdzić, jak moje decyzje są postrzegane przez rozmówcę. Powiedzmy, że jego
danie z jakichś przyczyn, np. posiadanego doświadczenia jest dla mnie istotne i
może rzutować na decyzje w kolejnych wyprawach… Opowiadam szczegóły, które są
nawet bardzo niewygodne i czekam na jakikolwiek komentarz…
Nie ma żadnego... Padają zdawkowe odpowiedzi, festiwal
różnorakich grymasów na twarzy i mam nieodparte wrażenie, że ktoś tu cały czas
kryzie się w język, aż krew spływa do żołądka…
Więcej gestów! WIĘCEJ GESTÓW ! ! – rzekł artysta do Lucyfera
kręcąc film o końcu świata.
A może ta milcząca symfonia znaków, gestów i spojrzeń niesie
za sobą dziesięć razy więcej treści niż te bezpowrotnie zagryzione słowa. Może
fajnie było by je usłyszeć, ale w zasadzie skoro jest dla mnie oczywiste co
rozmówca o mnie myśli, to czy jest sens tracić energie na ubieranie tego w
słowa?
Rozumiecie do czego zmierzam?
Jeżeli celem rozmowy jest opowiedzenie czegoś w taki sposób,
aby rozmówca pozostał spokojny i się nie martwił, lepiej porozmawiać o tym
przez telefon, albo mailowo/smsowo czy tekstowo.
Z kolei w sytuacji gdy opowiadając komuś o wyprawie zależy
nam na maksymalnym zrozumieniu, należy zadbać aby rozmowa odbywała się przy
użyciu wszystkich dostępnych kanałów informacji, ruszyć dupsko w kierunku
rozmówcy i podczas rozmowy od czasu do czasu schładzać gardło zimnym piwem…
symfonia mowy ciała.
WIĘCEJ GESTÓW!
Aż chciało by się podziękować Artyście, że w erze cyfryzacji,
przypomina jak to jest pozostać człowiekiem.
https://www.facebook.com/wojownicykoscielca
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz